niedziela, 29 stycznia 2017

19 - Gorzka Gra




Lekcje z profesorem Binnsem, jak zwykle wyglądały tak samo. Mało kto był w stanie się skupić, gdyż flegmatyczny, monotonny głos profesora wszystkim uświadamiał, jak bardzo są zmęczeni. Duch nie zwracał uwagi na to, że uczniowie leżą na ławce, tylko wciąż prowadził wykład o stowarzyszeniach czarodziejów IX wieku. 
- Dziennik - powiedziała nagle Amelia, całkowicie wyrywając Sophie ze stanu półsnu.
To jedno słowo wbiła ją po prostu w ziemię. Amy mogła mieć na myśli każdy dziennik, ale Krukonka pomyślała od razu o tym jednym, który od jakiegoś czasu zaprzątał jej myśli.
- Jaki dziennik? - zapytała w końcu z nadzieją, że nie słychać w jej głosie niepokoju.
Amelia spojrzała na przyjaciółkę nieprzytomnie, jakby nie do końca świadoma tego, co powiedziała.
- Czarny... Zginął i się odnalazł - wyznała niejasno. - Jaki dziennik? - powtórzyła jeszcze mniej
przytomnie.
Sophie złapała dziewczynę za rękę widząc, że ta jest niezdrowo blada. Wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć
- Chcesz iść do Skrzydła Szpitalnego
Przestraszyła się, Amy nigdy nie zachowywała się tak dziwnie, właściwie nigdy nie odbiegała od swojej arystokratycznej normalności. To było coś niespotykanego, nie w jej stylu.
- Jaki dziennik... - powtórzyła znów, tym razem o wiele ciszej. - Sama nie wiem, Soph. Przepraszam... nie wiem, co mi odbiło. Zostawmy to.
Położyła głowę na rękach, jak większość osób w klasie, wyraźnie kończąc tę rozmowę. Sophie jednak nie potrafiła po prostu tego zostawić. To było tak niezrozumiałe, że do końca lekcji myślała jedynie o tym.
Amelia nie poruszyła później tematu wydarzenia z historii magii, a Sophie sama nie miała ochoty drążyć tematu. Zdecydowała, że lepiej o tym zapomnieć. Wiedziała tylko o jednym zaginionym dzienniku, o którym nigdy nie powiedziała Amelii i nie miała zamiaru tego kiedykolwiek robić. Bała się przyznać do rozmowy z kimś tak podejrzanym, jak Tom, szczególnie, że biło od niego czarną magią.

- Soph - zaczęła Amelia, kiedy szły korytarzem na pierwszym piętrze, zmierzając do Wielkiej Sali na obiad - miałyśmy o tym nie rozmawiać, ale od jakiegoś czasu męczy mnie ten dziennik.
- Jaki dziennik? - zapytała, siląc się na obojętny ton.
- Czarny - odparła niejasno. - Nie potrafię tego po prostu...
Dziewczyna pisnęła sekundę po wdepnięciu w głęboką kałużę obejmującą całą szerokość korytarza. Oczywiście, trafiły dokładnie pod łazienkę Marty, chociaż Sophie zdawało się, że ze schodów zeszły kilkanaście metrów za nawiedzoną toaletą, nie przed nią. Westchnęła, Hogwart uwielbiał robić uczniom psikusy.
- Mam całe mokre buty - jęknęła Amy. - Dlaczego Marta zawsze musi zalewać łazienkę akurat jak my tędy przechodzimy...
- Wyschną - pocieszyła ją Sophie.
- Jasne - prychnęła. - A ja się przeziębię, jest tak zimno, że aż dziwne, że ta woda jeszcze nie zamieniła się w ślizgawkę...
Nagle przez drzwi z płaczem przeniknęła srebrzysta zjawa, którą oczywiście była zawodząca Jęcząca Marta.
- Dzień dobry, Marto - przywitała ją Sophie.
Dziewczyna wbiła w nią rozżalone spojrzenie.
- Nawet po śmierci muszą się nade mną znęcać - jęknęła, po czym z głośnym płaczem zanurkowała w podłogę.
Dziewczynki spojrzały się na siebie zaskoczone.
- Kto ma tak nudne życie, że szuka wrażeń w Martą? - zapytała Amy.

- Już po was!
Następnego dnia w drodze na śniadanie w Wielkiej Sali powitał je niezbyt przyjemny, cyniczny głos Ślizgonki z ich roku - Samary Adams.
Sophie nie znała jej zbyt dobrze, a to, co zdążyła zobaczyć lub usłyszeć ułożyło w jej głowie niezbyt przyjemny obraz jej, jak i najlepszej przyjaciółki Ślizgonki, Nicole Darvy.
- Mówiłaś coś, Adams? - zapytała Amelia. - Jeszcze zanim odpowiesz, wyrażę nadzieję, że jednak nie zaczynałaś rozmowy. Zjedzenie śniadania jest ciekawsze niż konwersacja z tobą.
Sophie roześmiała się cicho.
- Nie wysilaj się, Avery. I tak nie będziesz zabawna - zakpiła Nicole.
- W twojej obecności nawet najlepsza komedia przestaje być śmieszna i człowiek ma ochotę jedynie płakać nad tym, jak bardzo nieszczęśliwe było spotkanie ciebie - odparła. - I chyba chciałaś powiedzieć, że już po was - podkreśliła ostatnie słowo. - Nie wyjdziecie nawet z boiska, bo nasza drużyna wbije was w ziemię.
Ta rozmowa na coś się jednak przydała, przypominając, że czas mija nieubłaganie, coraz bardziej zbliżając ich do meczu o wszystko ze Slytherinem. Jeśli Ravenclaw go wygra, zagra w finale z Gryffindorem, a jak nie, wyląduje na trzecim miejscu w tabeli, wyprzedzając Hufflepuff jedynie o kilkadziesiąt punktów. I chociaż Sophie z całego serca kibicowała domowej reprezentacji, widząc wiele razy grę Slytherinu, stojącą na krawędzi zasad, miała coraz większe wątpliwości, czy nawet jeśli wygrają, chociaż połowa drużyny opuści boisko bez uszczerbków na zdrowiu.

Jak przewidywała, mecz od pierwszych minut był przepełniony brutalnością, nie tylko ze strony Ślizgonów, ale także Krukonów. To naprawdę była gra o każdy punkt. Zielone i granatowe smugi przecinały boisko, unikając pędzących tłuczków i walcząc o kafel. Drużyny szły łeb w łeb, kafel co chwila przelatywał przez barierki, zbliżając obie drużyny do przekroczenia granicy stu punktów.
Znicz jak na razie nawet nie błysnął, więc szukający nie mieli tak naprawdę wiele do roboty oprócz sporadycznego unikania pędzących tłuczków,
- Davies, Pond i Stretton dzisiaj dają sobie z siebie wszystko, ale jak widać, Ślizgoni na swoich nowych miotłach mają ułatwione zadanie - rozbrzmiał głos Lee Jordana. - Sto do dziewięćdziesięciu dla Ravenclawu! Clara ma dzisiaj zdecydowanie swój dzień! Najwidoczniej szybkie miotły to nie wszystko!
- Panie Jordan, proszę o obiektywizm - w głosie profesor McGonagall nie było jednak nagany, której można się było spodziewać.
- Kolejna! - pisnęła Sophie, kiedy kapitan w popisowym stylu uniknął tłuczka i jeszcze przerzucił kafla przez obręcze zgrabnie dezorientując obrońcę.
Nie minęło nawet pięć minut, kiedy Ślizgoni wyrównali wynik po dwóch szybkich bramkach Adama Waltera. W stronę Ślizgona od razu poleciał tłuczek, skierowany w jego stronę przez jednego z pałkarzy. Chłopak uniknął piłki, która od razu została przechwycona przez Marcusa Avery'ego.
Sophie pisnęła, kiedy Stretton ledwo utrzymał się na miotle, kiedy tłuczek uderzył go w ramię. Miała wrażenie, że trzask łamanej kości słyszała na trybunach, chociaż było to całkowicie niemożliwe. Ścigający Ravenclawu wydawał się nie czuć bólu, bo od razu wrócił do gry.
- Marcus mi powiedział – Amelia ledwo przekrzyczała się przez gwar – że przed meczem wiele osób bierze eliksiry znieczulające, bo nie chcą osłabiać drużyny.
- Znicz! W końcu pojawił się znicz! - wrzasnął Lee Jordan. - Chang i Malfoy lecą łeb w łeb!
Z nadbiaru emocji, Sophie wręcz skakała na trybunach, głośno dopingując trzecioklasistkę.
I właśnie wtedy można było zobaczyć prawdziwą przewagę Nimbusów 2001. Draco, chociaż mający mniej umiejętności od Cho, zaczął ją wyprzedzać, aż w końcu zacisnął palce na szamoczącym i wyrywającym się złotym zniczu.
Ślizgoni ryknęli ze szczęścia, na ich trybunach zapanowała przeogromna radość.
- Slytherin wygrywa dwieście sześćdziesiąt do stu – powiedział niechętnie komentator. - W finale rozgrywek Gryffindor ich rozgromi!
Sophie uśmiechnęła się przez łzy. Miała niewyobrażalną ochotę na zobaczenie, jak Gryfoni ucierają Ślizgonom nosa.


~*~
Dobra, męczyłam ten rozdział dwa tygodnie... Nigdy więcej...

3 komentarze:

  1. Wpadło ci jakieś parę(naście) powtórzeń, ale odpuszczę, bo wiem jak się męczyłaś z tym rozdziałem, biedna moja *klep klep*
    Ale tak prócz tego tooo... zaintrygowałaś mnie. I to tak seryjnie. co się stało z Amy? Czemu tak jakoś babla o dzienniku, skoro go na oczy nie widziała? jak to wyjaśnisz, hmm?? Nie no, pewnie dobrze, ty umiesz wyjaśniać, nie to co ja...
    Aaaanywaaaaaaaaaay czekam na kolejny <3
    NMBZT!
    Sonia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnię, wyjaśnię. Zajmie mi to wiele czasu, nawet nie wiem, czy do końca drugiej części czy już w ogóle później, ale nie zawiedziesz się :D

      Usuń
  2. Dzięki temu blogowi i ostatniej fazie na HP zacznę czytać HP... ale to za rok XDD
    Powiem ci, że mimo iż piszesz pod notkami, że trudno ci idzie, to piszesz wspaniale i interesująco! Ja wiem, że rzadko tu bywam, ale czytam potem masowo i jeszcze dostałam takiego kopa xD
    Pisz dalej, chcę wiedzieć co i jak! :D

    OdpowiedzUsuń