poniedziałek, 26 września 2016

6 - Tiara Przydziału



Wrota otworzyły się prawie natychmiast. W przejściu stała wysoka czarownica o bardzo srogim wyrazie twarzy, ubrana w granatową, elegancką suknię i tiarę tego samego koloru. 
- Pirszoroczni, profesor McGonagall.
- Dziękuję Hagridzie. Dalej poprowadzę ich sama.
- Dobrze, pani psor.
Ruszyli szybko za profesorką. Ogrom Sali Wejściowej był przytłaczający. Sophie poczuła się jak w Bazylice Świętego Piotra, w której była z rodzicami podczas wakacji we Włoszech. Naprzeciwko wejścia znajdowały się ogromne marmurowe schody, prowadzące na piętro. Z drzwi po prawej stronie dobiegał gwar. Najwyraźniej w środku byli już wszyscy uczniowie. Profesor McGonagall poprowadziła ich jednak do niewielkiej komnaty z drugiej strony. Uczniowie zgromadzili się wokół niej, rozglądając się z zachwytem.
- Witajcie w Hogwarcie! - zaczęła uroczyście. - Dzisiaj zaczyna się wasza siedmioletnia edukacja w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Zanim usiądziecie przy stołach, czeka was bardzo ważny element pobytu w Hogwarcie - ceremonia przydziału. Zostaniecie przydzieleni do czterech domów. Są to Gryffindor, którego jestem opiekunem, Hufflepuff, któremu przewodzi profesor Sprout. Ravenclaw pod opieką profesora Flitwicka oraz Slytherin, którego wychowanków kontroluje profesor Snape. Każdy dom charakteryzuje się kilkoma cechami, o których dowiecie się za tymi drzwiami. Wasi nowi koledzy będą zastępować wam najbliższych. Nie bójcie poprosić o radę starszych uczniów, oni zawsze wam pomogą. Każdy rocznik ma dormitoria dla chłopców i dziewczynek. Czas wolny spędzać możecie wspólnie w Pokoju Wspólnym, na Błoniach lub w innych miejscach w Hogwarcie. Tutaj za osiągnięcia otrzymujecie punkty, które są pochwałą dla całego domu. Za przewinienia, tracicie je. Dom, który pod koniec roku będzie miał najwięcej punktów otrzymuje puchar domów, co jest ogromnym zaszczytem. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie szanowali swój dom, nie ważne, do którego zostaniecie przydzieleni. Przydział rozpocznie się za kilka minut przed całą szkołą i gronem nauczycielskim. Zalecam zadbanie o swój wygląd.
Na zakończenie krytycznie spojrzała się na jasnowłosą dziewczynkę, która miała kolczyki z czegoś, co przypominało małe buraki.
Sophie nerwowo wygładziła szatę.
- Hej, Avery! Pewnie marzysz o Slytherinie, co? - zadrwił wysoki brunet, którego Sophie jeszcze nie widziała.
Z początku Sophie nie wiedziała do kogo kieruje swoją uwagę.
- Mów za siebie Macnair! To twój ojciec lata z toporem i ścina biedne zwierzaczki! Pewnie takie psychiczne problemy przechodzą z ojca na syna! - To była ta Amy, którą jedenastolatka poznała u Madame Malkin. Nie wyglądała na urażoną, tylko rozbawioną. Tamten chłopak, Macnair, też uśmiechał się szeroko.
- Zwierzęta i ludzie to dwie różne sprawy! - odpowiedział. 
Sophie nie wiedziała o co im chodzi, ale Alfred najwyraźniej wszystko rozumiał, bo uśmiechał się delikatnie i nawet wtrącił coś, co wywołało salwę śmiechu u Amy i Macnaira. Najwyraźniej ta rozmowa była jedną z tych, którą mogą zrozumieć tylko wtajemniczeni.
Nie zdążyli kontynuować, gdyż weszła profesor McGonagall i kazała wszystkim ustawić się parami, po czym wprowadziła ich do sali. 
Sophie z wrażenia wciągnęła głośno powietrze. Sala była mniejsza niż Wejściowa, ale była o wiele piękniejsza. Strzeliste okna wznosiły się tutaj pod sam sufit, którego... nie było. Nad ich głowami było najprawdziwsze niebo, chmury i gwiazdy. W powietrzu unosiły się setki świec, które rozświetlały salę. 
Uczniowie siedzieli przy czterech długich stołach ustawionych po dwa po lewej i prawej stronie. Stół prezydialny stał na podwyższeniu. Profesor McGonagall poprowadziła ich przed nauczycieli. Na wzniesieniu stał taboret, a na nim stara, wyświechtana Tiara.
Nagle na sali zapadła całkowita cisza. Dziura przy rondzie Tiary otworzyła się nagle i rozległ się bardzo stary głos. Dopiero po chwili Sophie zorientowała się, że to śpiewa właśnie nakrycie głowy.


Lat za mną już sporo
Jeszcze więcej przede mną
Zdążyłam już uczniów grono
Przydzielić do właściwego domu.
Jakich domów zapytacie
Odpowiedzi wam udzielę
Przed sobą cztery macie
Do nich was przydzielę
Jest Gryffindor, co odważnych szuka
Dla których prawość i honor
Często ważniejsze niż nauka
Kolejna jest Ravenclaw
Ze swej mądrości znana
Jest studentom zawsze
Wielkość jest pisana
Może jednak Slytherin
Gdzie spryt i przebiegłość
Tam króluje krwi czystość
I niebezpieczna siebie pewność
A jeśli i ten dom wam nie pasuje
Jest Hufflepuff, co wszystkich chętnie przyjmuje
Lecz najchętniej tych 
Którym pracowitości nie brak
Którym lojalność i szczerość
Wyznaczają życia piękno
Więc nie trapcie się
Ja was dobrze znam
W wasz umysł zajrzę
I dom wybiorę wam!


Tiara znieruchomiała i rozległy się gromkie oklaski. Sophie nie wiedziała, który dom jest jej najbliższy, ale była pewna, że pragnie wiedzy, więc Ravenclaw byłby dla niej najlepszy.
- Uczeń, którego nazwisko przeczytam, ma usiąść na stołku i założyć tiarę przydziału. Adams, Samara!
Z tłumu wyszła dziewczynka o płowych włosach. Tiara opadła jej na oczy i zatrzymała się dopiero na długim nosie.
- SLYTHERIN! - wrzasnęła Tiara.
- Aliot, Mike!
Czarnowłosy Mulat ze strachu tak zbladł, że wyglądało to komicznie w kontraście z jego ciemną karnacją.
- RAVENCLAW!
Chłopakowi od razu wróciły kolory. Prawie podbiegł do stołu, którego rezydenci głośno bili brawo.
- Avery, Amelia!
Sporo część uczniów zamilkła, przyglądając się uważnie Amy. Kilkoro coś do siebie szeptało. Atmosfera zdecydowanie była inna niż przy poprzednich przydziałach. Sophie, nie rozumiała tej reakcji, ale nazwisko Avery nie było dla niej obce, chociaż akurat teraz nie mogła przypomnieć sobie, skąd je zna. Każdy prawdopodobnie zna to uczucie, kiedy ma się odpowiedź na pytanie, na końcu języka, ale za nic nie można przywołać jej w pamięci. 
Ale Amy najwyraźniej w ogóle się nie przejęła stosunkiem do niej. Dumnie uniosła głowę i z uśmiechem powędrowała do taboretu. Kiedy założyła Tiarę, siedziała tam naprawdę długo, ale nie na tyle, by zostać Hatstall.
- RAVENCLAW! - zadecydowała Tiara.
Rozbrzmiały oklaski, ale jakieś takie mniej entuzjastycznie Sophie klaskała razem ze wszystkimi, chcąc pokazać, że Amelia nie jest sama. 
Avery po prostu się uśmiechała, a kiedy mijała rząd nieprzydzielonych, przybiła piątkę z Macnairem, a następnie usiadła obok Mike'a.
Następne dwie osoby zostały przydzielone do Hufflepuffu. Colin Creevey został pierwszym Gryfonem, powitanym wiwatami.
- Collins, Damian!
Brunet wydawał się być nieśmiały i przestraszony, ale kiedy tylko Tiara dotknęła jego głowy, został Ślizgonem.
Po chwili dołączyła do niego Darvy, Nicole. Dashner, Andrew trafił do Hufflepuffu, a Eliot, Camille powędrowała do Gryffindoru.
- Figg, Thomas!
Szatyn nie siedział długo na stołku.
- HUFFLEPUFF!
Puchoni przywitali go oklaskami.
- Gair, Lucas!
Niewyróżniający się niczym specjalnym chłopak wyszedł z tłumu pierwszorocznych.
- GRYFFINDOR!
Tiara była tego pewna od razu.
Następne kilka osób również przeszło bardzo szybko.
- Jenkins, Matthias!
Sophie zauważyła, że po raz pierwszy słyszy pełne imię i nazwisko Matta.
Chłopak kilka chwil posiedział na taborecie i najwyraźniej prowadził konwersację z Tiarą.
- GRYFFINDOR!
Matt powędrował do stołu Gryfonów, przy którym przybił piątki bliźniakom Weasley.
Sophie tak bardzo nie mogła doczekać się przydziału, że słuchała właściwie jednym uchem. 
- Macnair, Sebastian!
Podobnie jak Amy, chłopak zachował pewność siebie i spokój. Na taborecie siedział jednak o wiele krócej.
- SLYTHERIN! - wrzasnęła Tiara.
Werdykt najwyraźniej zadowolił Sebastiana, bo z ogromnym uśmiechem skierował się do stołu wiwatujących Ślizgonów. Nie zapomniał jednak złośliwie uśmiechnąć się do Amy.
Sophie znowu się wyłączyła. Ze stresu i ekscytacji ledwo mogła ustać na miejscu.
Otrząsnęła się dopiero słysząc swoje nazwisko.
- O'Connor Sophie!
Poczuła się jakby wątroba wykonała w jej żołądku serię akrobatycznych podskoków. Na drżących nogach podeszła do stołka. Ostatnie co zobaczyła, zanim wszystko zakryło czarne wnętrze Tiary, to tysiące oczów wpatrzonych w nią.
- Hmm, jesteś lojalna i sprytna. Nie lubisz patrzeć na krzywdę innych. Jednakże ponad wszystko cenisz sobie możliwość zdobywania wiedzy - Tiara zamilkła na chwilę. - Wolisz najpierw ocenić swoje szanse, a dopiero potem, kiedy wiesz, że wszystko potoczy się po twojej myśli, włączyć się do konfliktu. Rozsądnie. I bardzo Ślizgońsko. Ale nie pasujesz do Slytherinu. Masz w sercu światło i prawość. Ale nie masz gryfońskiej odwagi Dlatego też, niech będzie...  RAVENCLAW!
Ostatnie słowo wykrzyczała na całą salę. Rozległy się głośne oklaski.
Sophie podeszła do stołu Ravenclawu na miękkich nogach. Usiadła na wolnym miejscu obok Amandy. Ktoś poklepał ją po plecach. Mike uśmiechnął się do niej serdecznie.
Dalej czekała już jedynie na przydział Ginny i Alfreda. Na resztę nie zwracała szczególnej uwagi, klaszcząc, co jakiś czas i witając się z kolejnymi Krukonami.
Do przydziału Alfreda zostało już tylko kilka nazwisk: Pekaes, Periott, Sammer, Sean, Selden, Swith, Thomas i Vane; po nich profesor McGonagall doszła do "W".
- Walter, Alfred!
Sophie nie wiedziała, gdzie Al najbardziej pasował. Był arystokratą, więc Slytherin na pewno ciepło by go przyjął. Jednocześnie podczas podróży dało się zauważyć jego inteligencję. 
- GRYFFINDOR!
Sophie nie mogła uwierzyć. On najwyraźniej też nie. Spojrzał się w stronę stołu Ślizgonów, gdzie jakiś jasnowłosy chłopak, widząc spojrzenie chłopaka, po prostu zaczął się śmiać. To był chyba ten Draco Malfoy, o którym mówił w pociągu.
- Weasley, Ginewra!
Przydział Ginny był błyskawiczny. Ledwie Tiara dotknęła jej włosów, wrzasnęła:
- GRYFFINDOR!
Sophie klaskała razem z Gryfonami. Dziewczyna doszła do stołu swojego domu jeszcze zanim Al zdążył usiąść. Prawdziwa Gryfonka.
Profesor McGonagall zwinęła listę i usiadła na swoim miejscu przy stole nauczycielskim. 
- Witam was w Ravenclawie - powiedział chłopak z plakietką z wielkim "P" przyczepioną do szaty. - Jestem Alden Main, prefekt Ravenclawu.
- Ej, Alden, możesz powiedzieć co to za facet przy stole nauczycielskim? Wydaje się być przerażający... - zapytał Mike.
- To profesor Snape. Nauczyciel eliksirów i opiekun Slytherinu. Strasznie wredny. Faworyzuje Ślizgonów i uwziął się strasznie na Puchonów i Gryfonów. My nie obrywamy, bo mamy mózg. 
- A co? Inni ich nie mają? - zapytała dziewczyna, której przydziału Sophie nie oglądała. Ta z małymi burakami zastępującymi standardowe kolczyki.
- Czasami mam wrażenie, że nie... słyszałaś, co powiedziała Tiara: odwaga i lojalność ponad mądrość i inteligencję. Tylko Ślizgoni mają spryt, więc raczej są nam najbliżsi. Najłatwiej to zauważyć podczas meczów Quiddicha między Gryfonami, a Ślizgonami. Hufflepuff kibicuje Gryffindorowi, a większa część Ravenclawu Slytherinowi. A jeśli chodzi o innych nauczycieli, to w pierwszej klasie macie zajęcia z mniej niż połową z nich. Flitwick, ten niski, uczy zaklęć. To nasz opiekun. Dużo wymaga, ale jest naprawdę w porzśdku. Profesor Sprout od zielarstwa. Lockharta pewnie znacie. Ale nie przyzwyczajajcie się. Nie posiedzi zbyt długo na tym miejscu.
- Czemu? - zapytała Sophie.
- Przez klątwę - powiedział przerażającym, niskim głosem. - Żaden nauczyciel obrony nie utrzymał się na tym stanowisku dłużej niż rok. Nasza poprzednia nauczycielka, Laura Kennedy ostatniego dnia spadła ze schodów i połamała żebra, jedno przebiło płuco. Jej trupa znalazła Szara Dama, duch naszego domu.
Sophie się wzdrygnęła. To było okropne. Miała nadzieję, że profesorowi Lockhartowi nic się nie stanie. Szkoda by było, gdyby czarodziejski świat stracił tak uzdolnionego człowieka.
- Drodzy uczniowie! - powstał dyrektor. Sophie po raz pierwszy widziała Albusa Dumbledore'a, żywą legendę czarodziejskiego świata, na żywo. Wyglądał... normalnie. To znaczy, mia długą szatę czarodzieja, białe włosy i długą brodę związaną gumką. Okulara-połówki i wyjątkowo niebieskie, ciepłe oczy. Nie wyglądał na najpotężniejszego czarodzieja na świecie. - Pewnie jesteście straszliwie głodni, więc zajmowanie wam głowy przemową nudnego starca byłoby najgorszym posunięciem wszech czasów, więc powiem tylko jedno słowo: smacznego!
Oklaski które nagle rozbrzmiały w sali były tak głośne, jak grzmoty podczas sporej burzy.
Sophie nie zauważyła, kiedy pusta zastawa wypełniła się jedzeniem. Na stole było chyba wszystko: pieczony kurczak, smażone ziemniaczki, pudding mięsny i, o dziwo, miętówki. Czemu nie, są bardzo dobre.
Po przepysznej kolacji, naczynia zalśniły czystością i zapełniły się najróżniejszymi słodkościami. Sophie, która przed chwilą myślała, że jest już maksymalnie najedzona, odkryła, że jest w stanie jeszcze zjeść bardzo dużo. Sięgnęła po puchar z lodami czekoladowo-truskawkowymi, na talerz nałożyła sobie kilka kawałków swoich ulubionych ciast - jabłecznika i tarty cytrynowej z bezą. Skosztowała jeszcze wyśmienitego puddingu śliwkowego. Skrzaty domowe, które gotowały w Hogwarcie rzeczywiście były niedoścignione w gotowaniu.
Po kolacji, powstał dyrektor. Sophie już oczy się kleiły i marzyła wyłącznie o miękkim łóżku w sypialni Ravenclawu, ale uważnie słuchała dyrektora.
- Drodzy uczniowie, witam was wszystkich serdecznie. Szczególnie witam tych, którzy dopiero zaczynają swoja przygodę w Hogwarcie. Mam nadzieję, że siedem lat, które tu spędzicie, będzie jednym z najwspanialszych okresów w waszym życiu. Wiem, że wszyscy jesteście już wyczerpani i chcecie jak najszybciej znaleźć się w łóżkach, ale jestem zmuszony powiedzieć wam o zasadach panujących w naszej szkole. Pan Filch kazał mi przypomnieć, że na korytarzach nie wolną używać magii, a wstęp do Zakazanego Lasu jest kategorycznie zabroniony. Powinno pamiętać o tym kilku starszych uczniów, którym ta zasada w magiczny sposób co roku wylatuje z głowy - jego wzrok powędrował na rudowłosych bliźniaków, siedzących przy stole Gryfonów. Chłopcy uśmiechali się do siebie łobuzersko i najwyraźniej już planowali zrobić sobie wycieczkę do lasu. - Zapisy do drużyny Quidditcha przyjmuje profesor Hooch. Dobranoc i powodzenia w nowym roku szkolnym, który oficjalnie uważam za otwarty! Proszę prefektów o zaprowadzenie uczniów do Pokojów Wspólnych i wskazanie pierwszorocznym sypialni.
Sophie miała wrażenie, że podróż po kręconych schodach w wieży Ravenclawu trwa wiecznie. Kiedy w końcu się zatrzymali, nie miała pojęcia, jak wygląda wejście do wieży, a co dopiero droga do niej. Miała nadzieję, że rano ktoś jej pomoże.
- To jest wejście do pokoju Ravenclawu! - wykrzyknął prefekt, wskazując na kamienną ścianę i niewielką kołatkę w kształcie orła. - Aby wejść do Pokoju, należy odgadnąć zagadkę kołatki, ale nie przejmujcie się. Najpierw może być ciężko, ale zagadki są naprawdę banalne.
- Jego brak boli i życie odbiera - odezwała się kołatka po tym, jak Alden nią zastukał.
Sophie od razu coś zaświtało w głowie, ale była tak wyczerpana, że nie miała nawet ochoty się wysilać.
- Znacie odpowiedź? - zapytał prefekt wesoło. - Nie? Wybaczam, chociaż zagadka jest strasznie łatwa. Powietrze.
Kołatka pogratulowała i nagle w ścianie ukazały się ciężkie, dębowe drzwi, które otworzyły się przed tłumem Krukonów. Kiedy weszli do środka, Sophie aż westchnęła z zachwytu. Pokój Wspólny był w kształcie koła. Nie było w nim sufitu, tylko granatowe niebo i błyszczące gwiazdy. Po prawej i lewej stronie wznosiły się schody, które prowadziły na balkon. Pod ścianą w idealnie widocznym miejscu stał marmurowy posąg pięknej kobiety z diademem we włosach. Jej mądra twarz i skupione spojrzenie wręcz mówiły, że to właśnie ta piękność jest jedną z założycielek Hogwartu i najmądrzejszą czarownicą wszech czasów.
- Do sypialni wchodzi się przez balkon. Po prawej dormitoria mają dziewczynki, po lewej chłopcy. Śniadanie zaczyna się o siódmej.
Kilka chwil później Sophie, podobnie jak inne dziewczynki, spała już spokojnie w swoim łóżku, śniąc o magii, szkole i skrzatach gotujących śniadanie.

1 komentarz:

  1. Bry
    Przybyłam, kij, ze miałam zacząć pisać rozprawkę... Dobra cii, jestem Krukonką, toteż sobie poradzę... I przepraszam, muszę...
    HA ALFRED TY GŁUPIA PAŁO! NIE OCENIA SIĘ PO POZORACH TY ARYSTOKRATYCZNY, WREDNY, WYWYŻSZAJĄCY SIĘ... K, już mi przeszło XD
    Ech... Tak mocno mi się podoba przydział ^^ I piosenka Tiary również, choć mam wrażenie, że albo wkradł się błąd, albo pp mi się wydaje, że to będzie lepiej brzmieć... Bo chodzi mi o linijkę Ravenclaw "Jest studentom zawsze
    Wielkość jest pisana"
    Wydaje mi się, że lepiej będzie brzmiało
    "Jej studentom zawsze
    Wielkość jest pisana"
    Ale to tylko takie moje zauważenie... Amy też się dostało... Wgl hm... Czy Amy będzie miała jakieś spięcie z Mcnairem? Chciałabym... Ech, czm w Hogwarcie nie ma bazyliszka na arystokratów? Jaki świat byłby wtedy lepszy, bo na razie wszyscy z arystokratycznych, czarodziejskich rodzin strasznie mnie wkurzają... mam ochotę zastrzelić Alfreda... Naprawdę...
    K, ja lecę... Rozprawka nie napisze się sama...
    NMBZTIDZNMB! (ha, teraz to rozszyfruj XD)
    Sonia <3

    OdpowiedzUsuń